Chciałam, żebyś posłuchał ze mną ptaków o świcie Ale musiałeś już wyjść po sukces Bez słowa Bez śniadania Bez skrupułów Dzwoniłeś, że tylko go odniesiesz i wrócisz przed zmierzchem Potem jeszcze raz, że jest trudny do udźwignięcia I trzeci, że jednak trochę cię przerósł Przerwało i nie zdążyłam ci poradzić, żebyś wykorzystał do transportu serce Masz tam przecież tyle pustego miejsca