- Pójdziemy na spacer po powrocie? – zapytał z tylnego siedzenia Pies.
- Wiesz, że nie. Nie mam już czasu. To jest dzisiejszy spacer. – W lusterku widziałam, że skrzywił się z wyrzutem.
- Ale mi spacer. Na spacerze to pachnie światem. I są kije.
- Tu za to pachnie psem – odgryzłam się. – Świat oglądaj przez okno. Muszę dzisiaj jeszcze jechać do pracy.
- Za dużo pracujesz – sapnął patrząc w szybę – Nie masz czasu iść z własnym psem na spacer, bo pracujesz. Nie masz czasu się wyspać, bo pracujesz. Nie masz czasu z nikim porozmawiać poważnie, bo pracujesz. W efekcie masz nieustannie obłęd w oczach, nawiązujesz płytkie relacje, a ja jestem zupełnie niewytresowany. Słyszałem, jak sąsiedzi mówili.
Wścisnęłam hamulec i zatrzymałam się gwałtownie na poboczu leśnej drogi, którą jechaliśmy.
- A więc jednak spacer? – ucieszył się, ale zaraz mina mu zrzedła, jak zobaczył, z jakim impetem się odwracam, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Posłuchaj – wycedziłam przez zęby – Mam to ogromne szczęście robić to co kocham. Nie wiem, czy jesteś w stanie to zrozumieć, ale jestem w tym dobra i mam efekty, chociaż zupełnie inne, niż te, o których wspominasz.
Ruszyłam, żeby nie dać mu szans na dyskusję, ale milczał wymownie.
- No i co tak zamilkłeś? – po kilku kilometrach nie wytrzymałam. – Wyjątkowo nie masz dalszych uwag?
- Tylko jedną. – mruknął – Szczęście to może i ogromne, ale samochód to masz ciasny, jak na kogoś, kto tyle pracuje i ma efekty.