Rozmowy z moim psem cz.V

  • Wiesz, że nie wolno ci leżeć na kanapie? – spytałam Psa wchodząc do domu.
  • Czytałem sobie – zupełnie zignorowal moje retoryczne pytanie i trącił nosem książkę leżącą obok niego – Co to jest?
  • Nie dla ciebie. Dla ludzi.
  • Ale o czym? – nie odpuszczał.
  • O psychologii – złagodniałam, bo sprawiał wrażenie, jakby rzeczywiście był zaciekawiony, a nie jak sądziłam na poczatku chciał mnie tylko zagadać, żebym nie wracała do drażliwego tematu kanapy. – O tym, że ludzki mózg podejmuje decyzje, nieustannie porównując wagę napływających do niego informacji. Że stosując pewne techniki możemy uzyskać określoną reakcję drugiej osoby na informacje, jakie jej przekazujemy.

Przysiadł i przekrzywił łeb na prawo.

  • Nie rozumiem.
  • Jasne, że nie rozumiesz. Nie czytałeś, to nie rozumiesz. A nawet gdybyś zrozumiał, nie umiałbyś zastosować w praktyce. Jesteś Psem, nie umiesz myśleć abstrakcyjnie.

Demonstracyjnie obrażony odwrócił się do mnie tyłem.

  • No przestań – próbowałam go udobruchać. – To naprawdę nie takie łatwe. Chodź, opowiem ci. Na przykład, chodzi o to, że gdy chcesz, by ktoś łatwiej pogodził się z tym, że zrobiłeś błąd, powinieneś najpierw wymyśleć jakiś dużo gorszy problem, wyolbrzymiając jego konsekwencje do granic realności. Kiedy przedstawisz rozmówcy za chwilę ten realny, jego mózg porównując oba problemy – zbagatelizuje ten mniejszy, choć będzie wiadomo, że większy był wymyślony. Po prostu to tak działa.
  • Aaaa, chyba rozumiem – zastanowił się – Tylko jaki ja bym musiał wymyśleć większy problem, żebyś się nie darła? Wiesz, w sensie większy od tego realnego, że trochę potrząsnąłem dziś kotem sąsiadów i chyba więcej niż trochę, bo kot potem leżał bez ducha, aż z pracy przyszli i Ona płakała, a On bardzo krzyczał.
  • Zagryzłeś kota sąsiadom? – zerwałam się z krzykiem.
  • Spokojnie – mrugnął – To ten wymyślony problem. Tak naprawdę trochę pobrudziłem kanapę.