- Wiesz, że nie wolno ci leżeć na kanapie? – spytałam Psa wchodząc do domu.
- Czytałem sobie – zupełnie zignorowal moje retoryczne pytanie i trącił nosem książkę leżącą obok niego – Co to jest?
- Nie dla ciebie. Dla ludzi.
- Ale o czym? – nie odpuszczał.
- O psychologii – złagodniałam, bo sprawiał wrażenie, jakby rzeczywiście był zaciekawiony, a nie jak sądziłam na poczatku chciał mnie tylko zagadać, żebym nie wracała do drażliwego tematu kanapy. – O tym, że ludzki mózg podejmuje decyzje, nieustannie porównując wagę napływających do niego informacji. Że stosując pewne techniki możemy uzyskać określoną reakcję drugiej osoby na informacje, jakie jej przekazujemy.
Przysiadł i przekrzywił łeb na prawo.
- Nie rozumiem.
- Jasne, że nie rozumiesz. Nie czytałeś, to nie rozumiesz. A nawet gdybyś zrozumiał, nie umiałbyś zastosować w praktyce. Jesteś Psem, nie umiesz myśleć abstrakcyjnie.
Demonstracyjnie obrażony odwrócił się do mnie tyłem.
- No przestań – próbowałam go udobruchać. – To naprawdę nie takie łatwe. Chodź, opowiem ci. Na przykład, chodzi o to, że gdy chcesz, by ktoś łatwiej pogodził się z tym, że zrobiłeś błąd, powinieneś najpierw wymyśleć jakiś dużo gorszy problem, wyolbrzymiając jego konsekwencje do granic realności. Kiedy przedstawisz rozmówcy za chwilę ten realny, jego mózg porównując oba problemy – zbagatelizuje ten mniejszy, choć będzie wiadomo, że większy był wymyślony. Po prostu to tak działa.
- Aaaa, chyba rozumiem – zastanowił się – Tylko jaki ja bym musiał wymyśleć większy problem, żebyś się nie darła? Wiesz, w sensie większy od tego realnego, że trochę potrząsnąłem dziś kotem sąsiadów i chyba więcej niż trochę, bo kot potem leżał bez ducha, aż z pracy przyszli i Ona płakała, a On bardzo krzyczał.
- Zagryzłeś kota sąsiadom? – zerwałam się z krzykiem.
- Spokojnie – mrugnął – To ten wymyślony problem. Tak naprawdę trochę pobrudziłem kanapę.