THIAGO CIONEK

albo o tym, zeby zawsze pamiętać, że „nie Ty jeden”

Kto jeszcze pamięta pierwszy mecz Polska-Senegal na Mistrzostwach Świata 2018, na którym Thiago Cionek strzelił samobójczego gola?

Po tym meczu przyszło mi do głowy, że kiedy w sferze faktów zdarzy nam się jakaś życiowa katastrofa, najgorsze co może się zdarzyć w sferze emocji to przekonanie, że
nikt nigdy do tej pory nie władował się w takie bagno,
nikt nigdy nie popełnił takiego błędu,
nikt nigdy nie najadł się takiego wstydu.

Przekonanie o wyjątkowości naszej klęski daje pewność jej nieśmiertelności i trwałego miejsca w ludzkiej pamięci, a to z kolei nakręca kolejne, coraz silniejsze negatywnie emocje. „Oczywiście! Tylko mnie to się mogło zdarzyć” – stwierdzamy zazwyczaj przytomnie konstatując, że znowu zawaliliśmy.
Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
Nie tylko Tobie to się mogło zdarzyć. Więcej. Nie tylko Tobie się zdarzyło. Wiedziałbyś o tym, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali nie kreując się na zawsze mających własne życie pod kontrolą rezydentów bananowych rajów, ale jak ludzie, którym się w tym życiu różne rzeczy po prostu przytrafiają – raz dobre, innym razem kiepskie. Nie oszukujmy się – częściej kiepskie.

Czemu wszyscy rozumiemy, co miał na myśli Rysiek Riedel śpiewając „W życiu piękne są tylko chwile”, skoro wystarczy poobserwować znajomych na profilach społecznościowych, by nabrać przekonania, że wszystkim wokół poza nami te chwile ciągną się niemal w nieskończoność.

Dlatego bez względu na to, co Cię w chwili obecnej gryzie, co Cię boli albo bez litości ciągnie do ziemi, pamiętaj, że nie tylko Ciebie.
Zrobiłeś coś głupiego albo cierpisz, bo ktoś zrobił.
Wygłupiłeś się z miłości albo ze strachu.
Powiedziałeś jedno słowo za dużo albo w ważnej chwili nie umiałeś wyjąkać ani jednego słowa.
Ośmieszyłeś się albo Ciebie ośmieszyli.
Nie Ty jeden

Nawet, jeśli z okoliczności wynika coś zupełnie innego. Nawet jeśli myślisz, że to się innym nie zdarza.
Zdarza się.
Myślę, że w większości przypadków uświadomienie sobie tej prawdy, że nie tylko ja przez to przechodzę, wystarcza by zacząć odzyskiwać równowagę.

Dlatego nad wszystkie rozdęte pocieszenia, rady i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, każdy by wolał usłyszeć krótkie „Ja też”. Tylko ono naprawdę pociesza. Daje świadomość, że cokolwiek Ci się przykrego zdarzyło, zdarzyło się już wcześniej komuś innemu. Że wbrew pozorom nie jesteś taki wyjątkowy. Trochę „na szczęście”, bo to oznacza, że nie jesteś też osamotniony na tym swoim prywatnym końcu świata. Ktoś już tu był wcześniej. I będzie jeszcze nie raz.

Nawet jeśli naprawdę narozrabiałeś – na przykład strzeliłeś samobójczego gola w ważnym meczu.
Nie Ty jeden.

No chyba, że zrobiłeś to z czterdziestu metrów jak Geoffrey Kondogbia niemal równy rok temu. Ale to raczej wyczyn niż wpadka. A sukcesów ta zasada nie dotyczy. Nikt raczej nie skwitowałby tym tekstem informacji: „Odkryłam rad i polon” 😉