- Co tak siedzisz? – zaczepił mnie Pies wchodząc na taras.
- Pracuję źle, siedzę źle – odgryzłam się – Może chcesz zmienić właściciela na takiego, z którego wreszcie byłbyś zadowolony?
- I po co te nerwy? – rozłożył się na trawie – Zagaić chciałem. Cieszę się, że siedzisz. To oznacza, że załapałaś…
- Co niby załapałam?
- A… długa historia, a gorąco jest. Zresztą reagujesz dziś agresywnie, a ja, jak wiesz, unikam agresji.
No tak – pomyślałam – Rzucić coś od niechcenia na twój temat, co prawdopodobnie cię wkurzy i wycofać się z konwersacji, bo jej kontynuowanie prawdopodobnie cię wkurzy. Typowe dla samca.
- Mów – powiedziałam – Zacznę być agresywna jak nie dokończysz.
- No dobrze – mruknął – Pamiętasz jak byłem szczeniaczkiem i uganiałem się za tymi szkodnikami? – wskazał spacerujace spokojnie kilka metrów przed jego nosem ptaki – Nawet w upał.
- Pewnie, że pamiętam. Za każdym razem miałeś nadzieję, że ci się uda któregoś dorwać, a kiedy się podrywałeś, podrywały się i one – wyzłośliwiałam się – Nawet jak już się trafiała okazja i sukces prawie miałeś w łapach, zawsze w ostatnim momencie się ulatniał. A ty zostawałeś umęczony i zły. A ja mówiłam… Posiedź. Poleż. Po co ci ta uganiaczka? Co ty sobie chcesz udowodnić? Przecież wiadomo, że się umordujesz, a efekt żaden. Ale załapałeś dopiero w zeszłym roku – zarechotałam.
- No widzisz – westchnął – A ty dzisiaj…